Z pod ołówka
to wszystko zaczęło się dawno... można by nawet powiedzieć
że wyssałam to z mlekiem matki - matula krawcowa za dawnych czasów sama szyła
nam ubranka wg własnych pomysłów a i ja będąc brzdącem swoje Barbie
przebierałam w wyszyte przez siebie "szmatki" niestety mi szycie
zupełnie nie szło ale pomysłów roiło się mnóstwo... zeszyty za czasów szkolnych
wybazgrane były co kawałek w jakieś sukienki, ale doszłam do wniosku że z tego
nie wyżyje i dałam sobie spokój na jakiś czas a ostatnio znowu coś mnie męczy i
gryzmolę...
wszystko zaczęło się od nowa od zeszytu przywiezionego mojej małej kuzynce w którym były wyrysowane postury modelek i próbowałam młodą nakłonić do korzystania z tej "zabawki" ale jej się nie spodobała - a mi wręcz przeciwnie... no i tak sobie kombinowałam różne zestawienia na początku były wycinanki z "materiałów" a później kredkowe bohomazy... zresztą zerknijcie same...
wszystko zaczęło się od nowa od zeszytu przywiezionego mojej małej kuzynce w którym były wyrysowane postury modelek i próbowałam młodą nakłonić do korzystania z tej "zabawki" ale jej się nie spodobała - a mi wręcz przeciwnie... no i tak sobie kombinowałam różne zestawienia na początku były wycinanki z "materiałów" a później kredkowe bohomazy... zresztą zerknijcie same...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz